poniedziałek, 20 września 2010

Beskid Żywiecki: 18 - 19.09.2010

I Górski Rajd Nurków można chyba uznać za pełny sukces i początek nowej świeckiej tradycji :)

Trasa:
1 dzień: Węgierska Górka - Prusów - hala Boracza - hala Lipowska (nocleg)
2 dzień: hala Lipowska - Rysianka - Słowianka - Abrahamów - Węgierska Górka.

Podróż pociągiem przypomniała niektórym odległe lata, jak w czasach wycieczek szkolnych od razu wyciągnięto wałówkę, a największym powodzeniem cieszyły się słynne ciasteczka (czy może bułeczki?) Darka...

W Węgierskiej Górce wyprawę rozpoczęliśmy od uzupełnienia zapasów i już wkrótce pełni energii ruszyliśmy na szlak. Nie zawsze było lekko i łatwo, ale tak pogoda jak i dobre humory dopisywały w każdym momencie.

Na Boraczej przerwa na zregenerowanie sił wydłużała się niektórym niemal w nieskończoność dzięki "przesympatycznej" pani bufetowej. Za to tak długo wyczekiwane pierogi musiały naprawdę smakować ;)

Do schroniska na hali Lipowskiej dotarliśmy jeszcze przed zmrokiem, jednym słowem - daliśmy radę! Teraz to co najlepsze - ognisko (i nawet skoki przez płomienie), kiełbaski, grzane wino (no i nie tylko), a przede wszystkim gitara Tomka i jego szanty (bo jakiś akcent wodny musiał przecież być).

W dniu kolejnym okazało się, że wbrew pozorom schodzenie wcale nie jest mniej męczące niż wchodzenie, ale zaprawieni w bojach pokonaliśmy trasę w tempie godnym prawdziwych beskidzkich wyjadaczy.

A najbardziej męcząca okazała się chyba powrotna podróż pociągiem :)




Pełen szacunek nie tylko za grę, ale za to noszenie...



Hala Boracza wzbudziła dość skrajne opinie, ale upieram się, że pierożki były dobre. A na jagodzianki może uda się załapać kolejnym razem.






Którym szlakiem dalej? Czerwonym! No i poszliśmy niebieskim... ;)

Zombie atakują ;)

środa, 8 września 2010

Bieszczady: 03 - 05.09.2010.

Zupełnie jak dla mnie nietypowe góry a w dodatku widziane z jeszcze bardziej nietypowej perspektywy. Opisu nie będzie bo nawet nie do końca wiem gdzie byłam ;) Jedno co wiem, to że błoto mają tam niemal idealne.