piątek, 10 kwietnia 2009

Pszczyna: 09.04.2009

Przedświąteczny urlop, letnia pogoda - szkoda byłoby tego nie wykorzystać. A że na góry chwilowo przeszła mi ochota (śnieg zbyt powoli tam topnieje), klasyczną wycieczką do Pszczyny zaczynamy sezon rowerowy.

Większość drogi prowadzi lasami, w skrócie przez: Gostyń - Zgoń - Kobiór - Piasek - Pszczynę - Czarków - Suszec - Zgoń. Część trasy pokrywa się z wyznakowanymi ścieżkami rowerowymi, część nie - ale tym razem nigdzie się nie gubimy. Nie zaskakuje nas też deszcz, wiatr ani inne kataklizmy, wszystko jest aż podejrzanie idealne. Tylko kondycji nieco brak.

Bardzo dobrym rozwiązaniem okazał się wariant pierwszego etapu, czyli dojazd przez Gostyń i dopiero drogą za kościołem w prawo na Zgoń. Stąd do Kobióra, ale jeszcze przed stawami, przez mostek, w prawo - prosto w południowe słońce. Drogi w Kobiórskich lasach piękne - szerokie, utwardzone i proste. Wiosną w dodatku lasy są bardzo przejrzyste, bez chaszczy, za to z zieloną już trawą i ostrym słońcem świecącym przez bezlistne korony drzew.

Dalsza część szlaku, czyli przez Piasek do Pszczyny też bardzo wygodna, asfaltem ale bocznymi drogami, w dodatku jakby cały czas z górki. W ogóle większość tej trasy była z górki. Dziwne.

Park w Pszczynie - o tej porze roku piękny, chyba dlatego że człowiek taki spragniony zieleni a tam już zielono. I zaczynają kwitnąć magnolie, moje ulubione. Na rynku dopiero zaczynają rozkładać kafejkę, nie zjedliśmy więc miodownika, rzecz do nadrobienia następnym razem. Za to skusiliśmy się na pizzę w którejś z bocznych uliczek.

Powrót przez Czarków całkiem przyjemny, bo ominęliśmy spory kawał ruchliwej szosy Pszczyna - Żory.

Najgorszy z całej wycieczki był kawałek drogi do Maryjki Branickiej - te wystające kamienie! Szczególnie, że kawał drogi za nami i co tu dużo mówić jestem mocno obolała, więc kamienie i wyboje dają się we znaki. Ale przynajmniej obejrzałam słynną Maryjkę.


Wiosna, wiosna...

Dość tajemniczy głaz (przy leśnej drodze do Kobióra)

Nieco dalej - jeszcze bardziej tajemniczy głaz. Komu i dlaczego chciało się zacierać napis?



Zielono mi...


W pszczyńskim parku też już wiosennie.






Takimi drogami aż chce się jeździć

Branicka Maryjka...

... i jej historia

3 komentarze:

Bazyl pisze...

Muszę kupić rower, muszę, muszę, muszę ... :D Świetne fotki.

Dagmara Gorczyńska pisze...

Pszczyna dobre wspomnienia przywołuje. Mam tam rodzinę, ale spotykamy się w Dąbrowie, więc w Pszczynie nie byłam jakieś 15 lat. Na Twoich zdjęciach pięknie wygląda!

Villena pisze...

Gdybyś kiedyś się znalazła znów w Pszczynie, daj znać. Może nie na rowerze, ale przyjadę na pewno :)