sobota, 22 września 2007

Klimczok - Błatnia: 15.08.2006

Brenna Bukowa - Klimczok - Błatnia - Brenna

Bardzo przyjemna trasa, dość krótka a aż z trzema schroniskami po drodze. Chyba niezbyt dobrze zrobiliśmy wybierając ją akurat w to sierpniowe święto, bo na podobny pomysł wpadły tłumy innych osób. Pogłoski mówiące o tym, że turystyka górska w Beskidach upadła są mocno przesadzone :)



Auto zostawiamy w Brennej przed kościołem, jest tu tyle miejsca że raczej nie zabraknie go dla wiernych. Żółtym szlakiem podchodzimy na przełęcz Karkoszczonkę wspominając przy okazji dawne dzieje, kiedy jeździliśmy w te okolice z całą rodziną pod namiot. Od tego czasu sporo się zmieniło (choć i tak niewiele pamiętamy). Droga jest wyasfaltowana na o wiele dłuższym odcinku, a podejście na przełęcz stało się jakby bardziej strome i męczące ;)
Na Karkoszczonce nie było też wtedy Chaty Wuja Toma - niewielkiego i dość ciekawego schroniska.



Siedzimy przez pół godziny na hali wygrzewając się w słońcu i ruszamy dalej - na Klimczok. Pogoda trochę się psuje, ale jeszcze nie pada. Na Klimczoku zastajemy takie tłumy, że choć z chęcią kupilibyśmy coś do jedzenia, nie decydujemy się na postój. Zresztą i tak nie ma gdzie usiąść a kolejka do bufetu jest przerażająca.



Wspinamy się na szczyt i idziemy na Błatnią. Odtąd trasa jest już samą przyjemnością - w zasadzie żadnych podejść. Tyle że dalej mamy pecha do schronisk - kiedy docieramy na Błatnią akurat się rozpadało i nikt z przebywających tu ludzi nie kwapi się do wyjścia - znowu nie mamy gdzie usiąść... Cierpliwie jednak czekamy i w końcu dostajemy miejsce przy stoliku, żurek (7 zł.) i herbatę z cytryną.
Teraz już tylko zejście do Brennej i wracamy do domu.


Brak komentarzy: